Góra 15: Gangaharasuriyama

czyli namioty w Japonii

1874 m n.p.m

Czwartek 4 maja 2023 / Piątek 5 maja 2023

Czemu dzieci błagają o namiotowanie nie wiem, ale robią to. Długi weekend majowy, który przypada w Japonii na 3-5 maja zdawał się być zatem dobrym czasem, żeby to w końcu zrobić.

Okazało się, że ten czas jest czasem narodowego kempingowania, więc pola namiotowe pełne. Styl uprawiania tego sportu jest taki, że rezerwujemy miejscówkę, parkujemy i tuż obok auta rozkładamy namiot-dom, oraz meble i wszelkie niezbędne nam AGD: kuchenki z różnymi rodzajami płyt grzewczych, elektryczne garnki do ryżu i inne patelnie. Choćbyśmy chcieli się wbić na taką imprę, to w trakcie Golden Week było to niemożliwe. Bo nie zarezerwowaliśmy nic na czas. A że i tak chcieliśmy bardziej po naszemu, to dalej było to do zrobienia. Wyszukaliśmy nieoficjalne pola namiotowe i specjalnie wybraliśmy jedno z tych bardziej hardcorowych – bez kibelków i źródła wody – żeby zminimalizować ryzyko tłumów.

Samochodem wyjechaliśmy najdalej jak się dało, do przełęczy na wysokości około 1500 m. Tam napełniliśmy baniaczek wodą źródlaną i siup na szczyt. Do polany gdzie planowaliśmy się rozbić było nieco ponad 300 m różnicy wysokości, około 2km, więc gdzieś tak godzinka spindrania.

Z plecakami i zapasem wody nie było to jednak łatwe spindranie.
Ale po drodze witały nas za to miłe sarenki.
A na szczycie od razu rozłożyliśmy hamak i biegaliśmy po łąkach.

Zjedliśmy też obiadek instant i cieszyliśmy się top widokiem. Z miejsca tego zostało zrobione zdjęcie Góry Fuji na banknot 500-jenowy, którego już nie ma w użyciu.

Se chyba kupię na eBay na pamiątkę, że tam spałam.
Rozkładanie namiotów. Zdjęcie “po i przed”.
Uśmiechy na szczycie i do spania!

Dobra miejscówka nie jest zła. I było zero ludzi z nami tam. Bajka.

Ale w mojej głowie to też strach i ciągłe pytanie co my odpieprzamy, że śpimy w lesie, gdzie są zwierzęta, a nie ma ludzi (!). Na szczęście niedźwiedzie nas nie odwiedziły, obsikaliśmy nasz teren naokoło i najwyraźniej to zadziałało. Za to przez pół nocy słuchaliśmy szczekania sarenek. A potem już niezła cisza…

Opiekował się nami księżyc.

Zrobiłabym mu lepsze zdjęcia może, gdybym się nie bała wystawiać łebek z namiotu na dłużej niż sekundę.

Noc była dobra, spędzona na intensywnym nadsłuchiwaniu odgłosów z zewnątrz, jak również dialogów dzieci: jak super w tym namiocie, kocham cię na zawsze z różnymi słodkimi epitetami oraz ałłaa śmierdzisz, ty śmierdzić, przesuń się stąd. Wszystko na jednym wydechu.

Kawa z Górą Fuji o wschodzie słońca.

No dobra, wschód przespaliśmy trochę, ale kawa najlepsza jaką piłam w Japonii jak do tej pory. Polecam.

Ciutka widoku panoramicznego.
No i sturlaliśmy się do domu.

Gotowe.