1963 m. n.p.m
Sobota, 7 września 2024
Kolejka wagonikowa i wyciąg krzesełkowy zabierają nas do punktu startowego naszej trasy.

Łącznie jeszcze z dojechaniem z domu, dotarcie pod dzwon rozpoczynający szlak zajmuje nam na tyle długo, że wszyscy są zdziwieni, że jeszcze trzeba gdzieś iść.






Mijamy kilka razy grupę Chińczyków, których Iza sprytnie podsłuchuje i raportuje nam co mówią. A my niczym chińscy rodzice każący dziecku powiedzieć do białego człowieka “Hello”, namawiamy ją “no weź pogadaj z nimi”. W końcu to robi i nie omieszkuje obgadać z nimi swojego małego brata, a przynajmniej powiedzieć mu, że to zrobiła. Bo to w zupełności wystarcza żeby ten dostał ciężkiego zdenerwowania i rozpętywał awantury przez pół drogi w dół. No cóż, szkolenie w temacie Nie traktuj wszystkiego co mówi twoja siostra dosłownie chyba nigdy nie zostanie ukończone…

My czekamy we mgle dojadając resztkę cukierków, aby potem wszyscy razem wesoło zejść na ziemie z tych niebios wspaniałych.


Górze Tanigawie szkoda, że mieliśmy ograniczony czas, bo chętnie ugościła by nas dłużej i spokojniej. Ale to już następnym razem, z lepszym rozplanowaniem czasu, jak się uda.