Góra 25: Misen

przez Komagabayashi

535 m. n.p.m

Środa, 27 grudnia 2023

Podczas naszej podróży po Shikoku i południowej części Honsiu, odwiedzamy dużo miejsc i jest wśród nich powszechnie znana wyspa Miyajima.

Brama do świątyni Itsukushima zanurzona w wodzie przy przypływie i sarenki biegające wszędzie – z tych dwóch obrazków turyści znają wyspę Miyajima.

My nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie połazili po wyspie więcej niż trzeba, zdobywając przy okazji całkiem dobre szczyty.

Leśne schodki = trzeba iść.
Ołtarzyki po drodze, jak zawsze, wskazują na świętość góry.
Robi się gorąco, a my pchamy nasze mniej lub bardziej zadowolone ciała w górę.
Aż dopychamy je na szczyt Komagabayashi. gdzie widoki zapierają nam dechy.
A ja mogę poczuć się jak Kinga Pienińska (nawiązanie do sosenki z Sokolicy i do mojego imienia).
Dajemy dobre uśmiechy i idziemy dalej.

Trzeba nam zdobyć drugi, znamienny szczyt – górę Misen, gdzie spodziewamy się spotkać jakiś ludzików, bo wyjeżdża tam kolejka górska i ich wywozi.

Widoki z Misen nie mniej fajne, ale rzeczywiście ludzi sporo.
Święte świątynie i święte drzewa, duety wielu japońskich szczytów.
Posążek zaopatrzony w gadżety zapewne zgubione przez turystów i piękna świątynia z kadzącymi się modlitwami.
Po zejściu z gór, wałęsamy się jeszcze trochę po wyspie, między jej bardzo urokliwymi budynkami.

Po zmroku już, odpływamy promem do Hiroszimy, gdzie mamy swój hotel. Dopada mnie myśl, że nieźle życie mi się zapętla. Jak byłam w obecnym wieku mojej córki (może ciutkę starszym), będąc zadumaną nastolatką, szkicowałam Itsukushimę – tę bramę, myśląc, że to jakieś miejsce gdzieś na końcu świata. Teraz tu jest mój świat, a w wolnych chwilach szkicuję lubieńskie pola.

Strach się bać co szkicuje moja córka. No bo dokąd zawiodą ją zadumy o wymiotujących słodkich kotkach…