Grudzień ładny i weekendami udaje nam się nadal pakować dzieci na wycieczki. Tym razem rejony góry Haruna, krateru wulkanicznego, który ma kilka wierzchołków dookoła jeziorka. Parkujemy i rozpoczynamy wspinaczkę na trawiasty, niewyglądający ekscytująco szczyt.
Kupa krzakowatej trawy i gołe drzewa. Niesiemy instant zupki i czajniczek, więc mamy motywację żeby wyjść na szczyt.W okolicach szczytu bramy torii. Najmniejszy z nas zawsze przechodzi tylko w jedną stronę (wraca poza bramą), bo tak gdzieś usłyszał, że trzeba.Rysunek i widok na stożkowaty Haruna-Fuji.Uśmiechy na szczycie, po zjedzeniu instant obiadku wszyscy zadowoleni. Zbiegamy w dół, rzecz jasna nie normalnym szlakiem lecz zboczem ze sznurami i błotem.Jeziorko spokojne, wokół ani żywej duszy.Zabawom nie ma końca. Dać bąbelki do natury, a stają się tacy słodcy.Trochę się też biją ustawiając do zdjęcia w ramie, ale tylko trochę.Jeden szczyt nam mało, więc wychodzimy na kolejną krzaczastą górkę krateru, Hitomokko. Jest nawet zaznaczona tabliczką na drzewku. Miś zapraszający do sklepu i ostrzegający przed schodkami.
Ogółem okolice wulkanu Haruna rześkie, świeże i spokojne. Łatwe wspinaczki na górki, lokalne sklepiki sprzedające grzybowe herbaty i inne desery. Przyjemna niedziela z serii “pobądźmy na polu”.