580 m n.p.m
Sobota, 24 grudnia 2022
Mimo iż Górę Omuro zdobyliśmy nie kiwając nawet palcem w bucie, zamieszczamy ją na liście, bo mamy do niej ciepłe uczucia. Jest ona takim to małym pagóreczkiem, ale z góry i z daleka wygląda całkiem fajniej – jak małe wulkaniątko. Bo też takowym zaiste jest.
Zarośnięty cały trawą i zdobywa się go tylko i wyłącznie kolejką krzesełkową. Sprawdziliśmy obchodząc tego wypierdka naokoło szukając a może jednak jakiejś dróżki – pozagradzane i pozamykane. Tak więc nie mieliśmy wyjścia, trzeba było posadzić nasze dupy na krzesełkach i pozwolić je wywieźć na szczyt. A był to wigilijny poranek, roku pańskiego 2022.
I tam ujrzeliśmy cały brzeg krateru i że w środku jest pole do łucznictwa i że można obejść go naokoło. Mieliśmy przez sekundę dylemat czy to robić, bo na prawdę mocno i zimno wiało. Ale wnet odezwały się nasze wewnętrzne głosy, że no bez jaj że krateru naokoło nie przejdziemy jakżeśmy już tu wyjechali.
Płakaliśmy z przeszywającego oczy wiatru, ale można równie dobrze powiedzieć, że z nadmiaru pięknych widoków.
Bo gadać i tak nie ma co. Cała wycieczka zajęła nam może godzinę i była dosyć bez większych przygód. A dokonała się ona w trakcie naszej małej grudniowej wyprawy po Półwyspie Izu.
Uśmiechy ze szczytu przesyłamy niewidzialne, gdyż nikt nie pomyślał, żeby trzasnąć fotkę. Nie traktowaliśmy Omuro jak zdobytego szczytu góry. Ale fakt jest taki, że jest to góra i że ją zdobyliśmy. A raczej ona zdobyła nasze serca swoją osobliwością.
Dodam jeszcze, że każdego lutego organizowane jest tam rytualne spalanie trawy z tej całej górki. Zaplanujemy to jednego lutego i udamy się tam zjarać być może.