Cosplay i co myślę

Nie wiem właśnie co myślę. Bo zaczęłam myśleć, ale nie skończyłam.

Zaczęłam pisać tego posta po tym jak mieliśmy okazję znaleźć się w oku cyklonu, będącego wielkim zgromadzeniem przebierańców, oraz ich fotografów. Zlot cosplayerów mogliście zobaczyć w moich relacjach na insta, fotki dalej tam są.

A tutaj miały być myśli na ten właśnie temat. Bo jest to temat dosyć japoński i taki około-halloween-owy troszeczkę. Więc rozmyślałam o cosplay (złączenie słów costume and play – czyli zabawy w przebieranki). Miały być rozważania mądrej głowy o tym, że czemu ludzie się przebierają. Czy bardziej znaczy to, że są w życiu stłumieni na co dzień, nie dają ujścia swoim pragnieniom i uciechom, więc się przebierają żeby sobie popuścić i pobyć kimś innym. Czy może na odwrót – że są super wolni i bez skrępowań bawią się życiem…

Pewno i to i to, ale też żadne z tych, bo dla niektórych jest to po prostu hobby. I w Japonii jest ono bardzo popularne. Wiele strojów na prawdę robi wrażenie i taki mi bum w głowie, że wow jak się komuś nawet chce.

Moje rozważania jednak zostały przerwane przez nostalgię jaka mnie trochę złapała. Przy okazji Halloween dzieci mocniej poczuły tęsknotę za swoimi przyjaciółmi z Hong Kongu, z którymi zawsze się przebierali i bawili w najlepsze, czyt. zdobywali tony słodyczy. I ja też tam byłam, miód i wino piłam i też za tym trochę tęsknię. Ale uświadomiłam sobie obecnie moją inną tęsknotę – za zapachem wosku na cmentarzu. Może dlatego, że powietrze japońskie podobne do polskiego w swojej rześkości jesiennej…

Od dziesięciu lat nie miałam okazji być na cmentarzu w ten dzień. Nie miałam okazji odwiedzić mojego taty, którego to już ósme 1 listopada spędzane w grobie. Nie robię dramatu na ten temat, bo tatę odwiedzam w głowie, albo on mnie raczej, skubany. I ogólnie wszystko gra.

Ale fakt jest taki, że tęsknota kurde z czasem rośnie a nie maleje, kuje po sercu i rozlewa się jak ciężka podduszająca ciecz jakaś. I co wtedy trzeba zrobić, to ucieszyć się chyba z jej istnienia. Bo znaczy ono, że osoba, która umarła jeszcze nie umarła.

Mówię dzieciom o zwyczajach 1-listopadowych. Jedno pyta czemu nie możemy tego robić w Japonii, drugie rezolutnie odpowiada, że nie znamy tu nikogo kto umarł. Potem rozbawia nas myśl pójścia na losowe groby Japończyków. A wszyscy i tak dobrze wiemy, że na groby chodzi się w głowie.

Z festynu cosplay-owego, lubię to zdjęcie. Nie pokazuje wystrzelonej w kosmos stylizacji, ale miłą emocję pomiędzy przebraną i fotografem.

Taki pistolet. No.

Miejmy emocje. Przebierajmy się, jedzmy słodycze, straszmy, rozbawiajmy, bawmy, a nie bijmy*.

Życie jest za krótkie, żeby nie robić rzeczy.

* cytat z małej mnie, bitej przez młodszego większego brata