OHAYO gozaimasu*

Uprzejme CZEŚĆ z Japonii.

Biegnę przez park, do którego dojeżdżam rowerem, żeby w nim pobiegać, bo jest on tak daleko, że jak biegnę z domu to potem mi się już nie chce w parku.

Ściślej mówiąc, dziś przytrafia mi się to dosłownie czwarty raz od naszego osiedlenia się w Tokio.

Zdjęcie pomnika Jizo, nie z tego parku, ale dobrze obrazuje mnie biegnącą.

Osiedleni już jesteśmy w Tokio całkiem ładnie. Mamy łóżka z pościelami, lodówkę z jedzeniem, pare roślinek i rzeczy z pudeł prawie rozpakowane… Brakuje jeszcze piekarnika, posiać trawę i zawiesić obrazki na ścianę.

Jest jednakże już na tyle okej, że można z powodzeniem prowadzić sielankowe życie na przedmieściach. W życiu tym, dzieci wstają rano radosne, jedzą ładnie śniadanie, sprzątają za sobą ze stołu, ubierają się w odpowiednie ubrania, pakują i wskakują na rowerki by odjechać nimi beztrosko do szkoły. A ja macham im od drzwi na pożegnanie “Miłego dnia bąbelki, bardzo Was kocham!”.

No więc biegnę przez park i w mózgu rozmyślam co ze mną nie tak, że drę się po dzieciach i mężu jak nieboskie stworzenie jak rano nie umieją się wyzbierać i złe ubrania ubierają! Sielanka zburzona i wkurwia mnie to. Biegnę zła, w uszach słucham biografii Lenina z audiobooka, a oczami oglądam ładny, jesienny park. W nim ludzików uprawiających rekreację.

Najbardziej podobają mi się dziadki** grające w tenisa. Zapatrzam się na nich bo są oni naprawdę starzy i machają rakietami dosyć koślawo. Jeden z nich po odbiciu piłeczki wpada swoim kruchym starym ciałem na siatkę z boku gdzie przebiegam. Przez mikro sekundę myślę czy nie wezwać pogotowia, ale zanim zdążam spanikować, że kurde nie umiem wezwać pogotowia, dziadek uśmiecha się do mnie ładnymi zębami wesoło, prostuje swoją postawę i uprzejmie pozdrawia mnie. “Ohayo gozaimasu“. Odpowiadam mu tak uprzejmie i śpiewnie jak tylko umiem i ogarnia mnie bardzo miłe uczucie. Że oto jestem w tym miejscu, naszym nowym miejscu na ziemi, tej ziemi. Poczucie, już troszeczkę większego niż mniejszego, osiedlenia.

Uciesza mnie ta cała sytuacja zbyt bardzo i biegnę niechcący w inną dróżkę niż planowałam. Potem błądzę swoim bieganiem po parku zadowolona jakby mi kto w gacie narobił***.

A rozdział o obywatela Uljanowa wycieczce na Syberię odsłuchać będę musiała jeszcze raz. 

* Jest to japońskie poranne przywitanie, bardziej uprzejme niż samo zwykłe OHAYO.

** Zauważam dziadków nie tylko dlatego, że mam słabość do dziadków, ale też dlatego, że Japonia jest nimi usłana. Jest to kraj z najwyższym procentem seniorów w społeczeństwie.

*** Moja, lepsza, wersja związku frazeologicznego “zadowolony jakby mu kto w kieszeń napluł”.